Księga IV, Rozdział 93

Chrystus powiada Oblubienicy, przykazując jej trzy rzeczy, to jest żeby żadnej rzeczy nie pragnęła, oprócz żywności, i przyodzienia, żeby nie pragnęła mieć duchownych rzeczy, tylko wedle woli Bożej. I o nic niechaj się nie frasuje, tylko o grzechy swoje i cudze. Powiada też jej, że ci którzyby w tym żywocie grzechów swoich przykrością pokuty oczyszczać, i one poprawić nie chcieli, na sądzie Bożym będą ciężko karani.

Rozdział 93

Syn Boży mówi: „Trzy rzeczy przykazuję tobie, to jest żebyś nic nie pragnęła oprócz żywności, i odzienia. Po wtóre duchownych rzeczy nie pragnij, tylko wedle woli mojej. Po trzecie, o żadną się rzecz nie frasować tylko o grzechy swoje, i inszych. Jeśli byś zaś chciała żałować, uważaj ścisłość sądu mego; którą uważyć i lękać się będziesz mogła w niejakim człowieku już osądzonym. Który wszedłszy do Klasztoru trzy rzeczy miał na umyśle, to jest aby był bez prace, i żeby miał żywność bez starania. Po trzecie myślił: 'Jeśli przyjdzie na mnie pokusa jaka cielesna, uiść będę mógł przez jaką okazją bez zamieszania.' Dla tego trojako utrapiony jest, bo że chciał być bez prace, przeto słowami, i karaniem przymuszony jest do roboty. Za drugie cierpiał głód i nagość. Po trzecie był wzgardzony u wszystkich tak bardzo, że się nie mógł w nierządzie kochać.

Gdy zaś przychodził czas profesjej, myślił tak sam w sobie, mówiąc: 'Że na świecie nie będę mógł żyć bez prace, przeto lepsza rzecz jest mnie być w Klasztorze, i pracować dla Boga.' Dla tego za taką wolą przyszło do niego miłosierdzie moje z sprawiedliwością, aby oczyściwszy się przyszedł do chwały wiecznej. Albowiem uczyniwszy profesją, zaraz wpadł w ciężką chorobę, i tak bardzo zbolał, że mu dla wielkiej boleści oczy wypadły, uszy nic nie słyszały, i na wszystkich członkach okrutnie był skarany, że chciał być bez prace.

Cierpiał i nagość większą, aniżeli na świecie. I gdy miał rozkoszne potrawy, nie mógł ich jeść, i gdy czego natura potrzebowała nie mógł tego mieć; i tak natura jego zsłabiała była przed śmiercią, że stał się jako nie ruchający się pniak. A gdy umarł, przyszedł na sąd jako złodziej, bo chciał być w Zakonie wedle woli swojej, nie dlatego żeby lepiej żył. A wszakże nie miał być tak sądzony jako złodziej, bo aczkolwiek dziecięcie, i głupi był w rozumie, i w sumieniu swoim, ale jednak miał wiarę, i nadzieję we mnie Bogu swoim; a przeto wedle miłosierdzia był sądzony, którego grzech, że w karaniu cielesnym dostatecznie oczyszczony nie mógł być, dla tego dusza jego jeszcze tak ciężko trapi się w czyśćcu, nie inaczej, tylko jako skóra zdarta z kości, była włożona w stępę, i tak bardzo bita, ażby tłustość z niej jak najlepiej wyszła.

Cóż tedy oni będą cierpieć? którzy wszytek żywot swój w grzechach prowadzą, i żadnej przeciwności nie mają, i nie chcą mieć. Biada im, bo oni mówią: 'Czemu umarł Bóg, albo co za pożytek jest z śmierci jego?' To mi oddawają za to, żem ich odkupił, że ich zachowuję, że im daję zdrowie, i potrzeby ich. I dla tego będę ich sądził za to, że złamali wiarę, którą mi ślubowali na krzcie. I za to, że co dzień grzeszą, pogardzając przykazania moje, i najmniejszej rzeczy (którą powinni czynić w klasztorze) nie opuszczę bez karania.”

OBJAŚNIENIE

Ten brat tajemny miał grzech, którego nigdy nie chciał się spowiadać, do którego z rozkazania Chrystusowego, Święta Brygida przyszła, mówiąc: „Żałuj z pilnością, bo masz nie co skrytego w sercu, które im dłużej będziesz trzymał w sobie, nie będziesz mógł umrzeć.” Którego odpowiedział: „Że nie mam nic, coby się na spowiedzi nie powiedziało.” A ona rzekła: „Patrz jeno jaką intencją aż do tego czasu żyłeś? A znajdziesz w sercu twoim prawdę.” Tedy jął płakać, mówiąc: „Błogosławiony Pan Bóg, który cię posłał do mnie. Już tedy żeś ty mnie tajemnicę moje wypowiedziała, chcę powiedzieć wszystkim słuchającym prawdę. Ja bowiem nie jaką rzecz tajemną mam w sercu, czegom powiedzieć nigdy nie śmiał, anim mógł; bo ilekroć żałowałem za insze grzechy, a z tego jakoby zawszę język mój był związany, i wielki wstyd przychodził na mnie, abym się nie spowiedał tajemnego grzyźienia sumienia mego.

Przeto ilekroć czyniłem spowiedź serca mego, wynajdowałem nową konkluzją słów moich, mówiąc: 'O ojcze spowiadam się wam grzechu mego, i ze wszystkich którem wam powiedział, i z tych, którychem nie powiedział', rozumiejąc że taką konkluzją wszystkie grzechy moje miały być odpuszczone. Ale teraz o Pani moja! jeśli się to podoba Panu Bogu, chętliwie bym powiedział całemu światu te rzeczy, które w sercu moim przez tak długi czas taiłem.”

Przyzwawszy tedy spowiednika zupełnie z płaczem wszystkich onych grzechów spowiadał się, i tejże nocy umarł.