Księga IV, Rozdział 63

Jako czart pokazał się Oblubienicy, chcąc ją przez racje pokazujące oszukać w sakramencie ciała Chrystusowego, i jako Chrystus przybył na wspomożenie Oblubienicy czarta przymuszając, aby prawdę powiedział przed Oblubienicą; i konformowaniu się, i nauce pożytecznej Chrystusa do Oblubienice o swoim chwalebnym ciele w sakramencie.

Rozdział 63

Jeszcze pokazał się Oblubienicy jeden czart z długim brzuchem, i rzekł: „Co ty wierzysz niewiasto, i co wielkiego myślisz? Ja też wiele wiem, i chcę jaśnie pokazać słowa moje; ale ci radzę, przestań myślic o nie podobnych rzeczach, a wierz zmysłom twoim. Izaliż ty nie widzisz oczyma, i nie słyszysz uszyma, że się hostia łamię materialnego chleba. Widziałasz gdy go przez womit wyrzucono, tego się nie uczciwie dotykano, i na ziemię porzucono, i wiele nieprzystojnych rzeczy dzieje się, czego bym ja na sobie nie z cierpiał. A jeśli by to podobna rzecz była, żeby Bóg był w ustach człowieka sprawiedliwego, jakoż przyjdzie do niesprawiedliwych, których łakomstwo jest bez miary, i sposobu?”

Rzekła ona do człowieczeństwa Chrystusowego, które zaraz pokazało się jej po onym kuszeniu: „O Panie Jezu Chryste! dziękuję tobie za wszystko, a osobliwie za trzy rzeczy: Naprzód że przyodziewasz duszę moje, to jest, wlewając pokutę, i skruchę, przez którą gładzi się wszelaki grzech, choćby najcięższy. Po wtóre karmisz duszę wlewając miłość twoje, i pamiątkę męki twojej, którą dusza jako pokarmem jakim nasyca się. Po trzecie pocieszasz wszystkich wzywających ciebie w ucisku. Przeto Panie zmiłuj się nade mną, i wspomóż wiarę moje, aczkolwiek godna jestem abym była podana naśmiewiskom czartowskim. Wierzę jednak że bez dopuszczenia twego on nic nie może, ani twoje dopuszczenie nie jest bez pociechy.”

Tedy rzekł Chrystus do czarta: „Czemu mówisz do Oblubienice mojej nowe rzeczy?” Któremu odpowiedział czart: „Bo ją mam przywiązać do siebie, i mam nadzieję, że ją jeszcze uchwycę w śiec moje; na ten czas albowiem przywiązałem ją był do siebie, kiedy mi pozwalając więcej podobała się, i chciała się podobać radom moim, aniżeli tobie Stwórcy swemu. Albowiem pilnowałem dróg jej, i jeszcze nie wyszły z pamięci mojej.” Odpowiedział Pan: „Przeto ty sprawcą jesteś, i wszystkich dróg spiegarzem.” Któremu diabeł: „Prawdziwie spiegarzem jestem, ale w ciemnościach, boś mię ciemnym uczynił.” Rzekł Pan: „Kiedyś obaczył, i jakoś się stał ciemny?” Odpowiedział czart: „Obaczyłem kiedyś mię stworzył pięknego, ale kiedym nieostrożnie się porwał na jasność twoje, jako bazyliszek oślepiony jestem od światłości. Widziałem cię, gdym pragnął piękności twojej, widziałem cię w sumieniu moim, i poznałem kiedyś mię zrzucił, znałem cię też w ciele przyjętym, i czyniłem to czegoś mi dopuszczał. Poznałem cię kiedy zmartwychwstawszy wydarłeś ode mnie więźnie twoje. Znam na każdy dzień moc twoje którą się ze mnie naigrawasz i naśmiewasz.”

A Pan rzekł: „Jeśli mię znasz, i wiesz o mnie prawdę, czemu kłamasz przed wybranymi mojemi, gdzie wiesz prawdę o mnie? Izaliż ja nie powiedziałem, że kto pożywa ciała mego, będzie żyw na wieki; a ty mówisz że to kłamstwo jest, iż żaden nie pożywa ciała mego: przeto lud mój większy jest bałwochwalca niżeli ci, którzy chwalą kamienie, i drzewa?

Wszakże jednak że wszystkie rzeczy wiem, odpowiedz mi, kiedy ta słucha, która tu stojąc nie może duchownych rzeczy pojąc, tylko przez podobieństwo. Tomasz Święty, który się mnie dotykał po zmartwychwstaniu, jeśli to ciało, którego się on dotykał było duchowne czyli cielesne? A jeśli cielesne, jakoż wchodziło przez drzwi zamknione? Jeśli zaś duchowne, jakoż widome mogło być oczom cielesnym?” Odpowiedział czart: „Ciężko tam mówić, gdzie ten, który mówi, wszytki jest podejrzany, a przymuszony musi mówić prawdę. Wszakże jednak przymuszony będę mówił, żeś zmartwychwstawszy był i cielesny, i duchowny, przeto dla wiekuistego Bóstwa mocy, i dla prerogatywy duchownego uwielbienia ciała, wszędzie być mogłeś.”

Po wtóre rzekł Pan Bóg: „Laska Mojżesza, gdy się obróciła w węża powiedz jeśli podobieństwo było węża, albo jeśli podozupełnie wszystko, a powierzchownie był wąż? Albo kosze one, w których były chleby, albo odrobiny chlebowe, powiedz jeśli prawdziwy był chleb wszytek, albo podobieństwo chleba?” Odpowiedział czart: „Zupełny w lasce był wąż, i prawdziwy w koszach wszytek chleb, i wszystko mocą twoją, i wszechmocnością twoją stało się.”

Rzekł Pan: „Izaliż mi trudniejsza rzecz jest teraz to sprawować, com nigdy przed tym dziwnego sprawował? Albo jeśli by mi się podobało i co dziwniejszego? I jeśliż na ten czas ciało uwielbione mogło przez drzwi wnijść do Apostołów, a czemuż teraz w rękach Kapłańskich nie może być? Czyli jaka praca jest Bóstwu memu rzeczy niskie złączać z niebieskimi, a ziemskie niskie z wysokimi? by najmniej; ale prawdziwie ojcze kłamstwa, jako złość twoja wielka jest, tak miłość moja jest i będzie nad wszystkie.

Albowiem choćby też ten sakrament spalono, a drugi nogami podeptano, ja sam wiarę wiem wszystkich, i w mierze, i cierpliwości rozrządzam wszystko, który z niczego czynię co i z widomej rzeczy nie widomą, który i w znaku, i w formie nie co widomego pokazuję, co jednak w wyrozumieniu insza zaprawdę rzecz jesz, a insza się widzi.”

Odpowiedział czart: „Tej rzeczy prawdy ja na każdy dzień doświadczam, kiedy ludzie przyjaciele moi oddalają się ode mnie, i stawiają się przyjaćiołami twojemi. Ale co rzekę więcej sługa puszczony na swawolą, dosyć ukazuję wolą, co by uczynił, gdyby mu dopuszczono.”

Tedy po wtóre rzekł Syn Boży: „Wierz córko, że ja jestem Chrystus, naprawcza żywota, a nie skacza: prawdziwy, i sama prawda, a nie kłamca, i moc wiekuista, bez której nic nie było, i nie będzie. Albowiem jeślibyś miała wiarę że ja jestem w rękach Kapłańskich, choćby też Kapłan wątpił; jednak dla wiary wierzących, i stojących, i dla słowa (które ja sam osobliwie postanowiłem i wyrzekłem) ja prawdziwie jestem w rękach jego: i wszelki który mię pożywa bierze Bóstwo, i człowieczeństwo, i kształt chleba. Cóż bowiem jest Bóg, tylko żywot, i słodkość, światłość oświecająca, dobroć rozkoszująca, sprawiedliwość sądząca, i miłosierdzie zbawiające? Cóż zaś jest człowieczeństwo moje, tylko ciało chyże, złączenie Boga, i człowieka, głowa wszystkich Chrześcijan?

Więc wszelki kto wierzy w Boga, i bierze ciało jego, on bierze żywot: bierze i człowieczeństwo w którym się Bóg, i człowiek złącza: bierze i osobę chleba, bo pod inszą formą on brany, który się zakrywa pod formą swoją dla większej wiary. Także też i zły bierze toż Bóstwo, ale sądzące, a nie błagające, przyjmuje i człowieczeństwo, ale mało mu pożytku dające. Bierze i formę chleba, bo pod formą na którą parzą, przyjmuje tajemną prawdę, ale nie dodawającą słodkości onemu. Albowiem kiedy mię włoży do ust swoich sakrament zostawszy, ja odchodzę z Bóstwem, i człowieczeństwem; sama forma chleba onemu zostaje; nie dla tego, abym ja tam nie miał być prawdziwie tak ze złymi, jako i z dobrymi dla postanowienia sakramentu, ale że podobnego nie mają skutku źli, i dobrzy. Na koniec w ofierze samej ofiaruje się żywot człowieczy, to jest sam Bóg, i wchodzi żywot, ale nie przemięszkiwa ze złymi, bo złości nie opuszczają; i dla tego zmyślo ich, zostaje sama forma chlebowa. Wszakże nie dlatego że forma ona chleba, która jest pod istnością chleba, żeby im co było skutecznego, ale że o przyjmowaniu onym nic nie myślą, tylko jako gdy by możny Pan wszedł do czyjego domu, i osoba jego w prawdzie pomniała by się, ale obecność dobroci jego zapamiętała by się, i zaniedbała.”