Księga IV, Rozdział 107

Chrystus przywodzi Oblubienicę, to jest duszę do pilnego zachowania prawdziwej skruchy, i Boskiej miłości, i mocnego posłuszeństwa. Niechaj też gardzi tymi, którzy gardzą posłuszeństwem, i wstrzemięźliwością, i dobrą cierpliwością. Pobudza też duchownego człowieka, aby powoli i pod podobieństwem światła nie dopuszczał sumienia swego zaślepiać.

Rozdział 107

Pokazał się Anioł niektóry dziwnej piękności, do którego drudzy Aniołowie mówili, mówiąc: „O Przyjacielu! czemu ofiarujesz Bogu naszemu orzech próżny?” Odpowiedział on: „Lubo wszystko wiecie, jednak dla tej, która tu stoi, mówię. Ja z obecności Boga naszego nigdy się nie zasmucam, bo wedle woli jego tak służę dla postępku dusznego, że nigdy nie mogę być bez obecności jego; któremu aczkolwiek nie przynoszę orzecha słodkości, przynoszę jednak nie co rozkosznego, to jest klucz ze złota najczystszego, naczynie srebrne, i koronę z kamieni drogich.

Klucz tedy znaczy skruchę szczerą za grzechy, która otwiera serce Boże, i wprowadza grzesznika w serce Boże. Naczynie zaś jest Boskie ukochanie, i miłość, w której Pan Bóg z duszą słodko odpoczywa. Korona jest posłuszeństwo mocne, i wesołe. Tych albowiem trzech rzeczy Pan Bóg mój potrzebuje od dusze Świętej. Ale lubo ta dusza straży mojej polecona jest, tymi trzema rzeczami pogardziła, jednakże po wtóre przynoszę Panu Bogu, one rzeczy, które jej dawał, i nic to nie będzie przeciwko czci jego. Albowiem klucz skruchy jest jej ciężki tak bardzo, że ani chce myśleć o niej. Naczynie zaś Boskiej miłości, jest jej tak przykre, że żadnym sposobem nie może go powąchać; jakoż tedy ma jej smakować słodkość duchowna? gdzie się wkorzeniła rozkosz cielesna. Bo dwie rzeczy przeciwne w jednym naczyniu, żadnym sposobem z sobą się nie zgodzą. Korona też posłuszeństwa ciężka jest do noszenia, bo się jej własna wola tak bardzo podoba, że słodsza rzecz zda się jej być naśladować woli własnej, niżeli woli Bożej.”

Tedy obróciwszy się Anioł do Pana Boga, rzekł: „Oto Panie naczynie, klucz, i korona, których dusza ta stała się niegodna, a przeto gdy się skorupa rozpuknie, wewnątrz jest pełna błota, która by miała być pełna miodu bardzo słodkiego. W pośrodku zaś skorupy leży wąż. Skorupa tedy jest serce, które gdy się rozpuknie przez śmierć, pełne jest żądze świetckiej, które są jako błoto. Wąż zaś jest dusza, która świetniejsza miałaby być nad słońce, gorętsza nad płomień, ale stała się wężem pełna jadu; której jad nikomu nie szkodzi, tylko tejże samej na zatracenie.”

Po tym rzekł Pan Oblubienicy, mówiąc: „Ja tobie powiadam przez niejakie podobieństwo, jako on postanowiony jest nie inaczej, kiedy jakoby jeden człowiek, a drugi idąc przybliżał by się ku niemu. Gdy by tedy obydwa mieli twarzy jeden do drugiego, rzekłby on, który szedł: 'Panie, jako by jedno spacium jest między nami, pokaż mi drogę, którą pójdę, bo widzę cię być możnego bez porównania, słodkiego nad wyrozumienie, dobrego jakoby owego, od którego jest wszelka dobroć, i bez którego żaden nie może być dobrym.'

Odpowiedział on, mówiąc: 'Przyjacielu pokażę tobie trojaką drogę, która jednak do jednej idzie, tą jeśli pójdziesz opoczysta jest z początku, ale na końcu równiusieńka. Ciemna jest z początku, ale jasna w postępowaniu, gorzka do czasu, ale słodka na końcu.' Odpowiedział on: 'Tylko pokaż mi drogę, a chętliwie pójdę nią, widzę albowiem że niebezpieczna bawić się, i szkoda wielka kto zbłądzi, pożytek wielki, jeśli pójdę tą drogą. Przeto uczyń dosyć pragnieniu memu, i pokaż mi drogę prawdziwą.'

Ja tedy Stworzyciel wszystkich rzeczy, ja jestem on, który stoję nieodmienny, i na wieki trwający. Na ten czas zaś takowy przychodził do mnie, kiedy mię miłował, i żadnej rzeczy nie szukał nad mnie. Ja też obróciłem oblicze moje do niego, kiedym w duszę jej wpuścił Boską pociechę, a wesele świetckie było u niego w wielkiej nienawiści, i wszelaka rozkosz cielesna. Ja też mu pokazałem trojaką drogę, nie mówiąc głosem cielesnym, ale przez natchnienie tajemne duszy jego, tym sposobem, jakowym teraz sposobem natchnienie daję duszy twojej jawnie.

Naprzód tedy pokazałem mu, żeby mi był posłuszny Bogu swemu, i przełożonym swoim: ale mi on odpowiedział wewnątrz tak myśląc w myśli swojej, mówiąc: 'Nie uczynię tego, bo przełożony jest ostry, i nie miłujący, i przeto nie mogę mu być posłuszny wesołą wolą.' Pokazałem mu też drogę drugą, to jest strzeż się rozkoszy cielesnej, i naśladować mojej woli Boskiej, strzeż się obżarstwa, a naśladować wstrzemięźliwości. Te abowiem są drogi, które prowadzą do prawdziwego posłuszeństwa. Ale on odpowiedział już, 'że tego nie uczynię, bo przyrodzenie moje słabe jest, przeto będę jadł, i spał, póki będę chciał, będę mówił dla uweselenia, i będę się śmiał dla uciechy świetckiej.'

Pokazałem mu też trzecią drogę, to jest żeby miał cierpliwość dobrą dla mnie Boga swego, bo ta jest która prowadzi do wstrzemięźliwości, i przyprowadza do posłuszeństwa Świętego; ale on mi odpowiedział: 'Nie uczynię. Jeśli bowiem wzgardy będę cierpliwie znosił, będą mię mieć za głupiego, jeśli w podlejszym ubierze nad inszych, będę od wszystkich wzgardzony. I lubo w członkach moich jest nie uroda, potrzeba jest, aby jaki mój uczynek wdzięczny ludzio to nadgrodził.'” „Tak tedy” (mówi Pan) „ja i sumienie jej sprzeczaliśmy się; dokąd że oddalasz się ode mnie? A on obracał tył głowy do mnie, a nie oblicze, ale jako obracał, to jest kiedy chciał być posłuszny w tych rzeczach tylko, które się jemu podobały. I tak chciał być cierpliwy, żeby sobie niwczym nienaruszył przyjaźni świetciej.

Teraz zaś diabeł pracuje żeby go uczynił wszystkiego ślepego, i niemego, myśląc mu ręce związać, i nogi przywalić, i zaprowadzić do ciemności piekielnej. Na ten czas go czyni ślepym, kiedy tak myśli: 'Bóg mię odkupił męką swoją, nie zatraci mię, bo miłosierny jest, ani tak ściśle rachuje Bóg o grzechy, jako go człowiek obraża wszelakiej godziny.' A to mu z tąd pochodzi, że nie ma wiary statecznej. Przeto niechaj szuka w Ewangeliej mojej, że ja rachunku będę chciał z słów, jakoż daleko więcej z uczynków. Niechaj też patrzy, że bogacz nie dla zdzierstwa pogrzebiony jest w piekle, ale że źle tego zażywał, co mu dano. Na ten czas zaś diabeł czyni go nieniego, kiedy słysząc przykładów przyjaciół moich, te słowa mówi: 'Żaden teraz tak nie może żyć', a to mu z stąd przychodzi, że ma mała nadzieje.

Ja bowiem który dałem przyjaciołom moim tak przystojnie, i czysto żyć, mogę i temu także dać podobne rzeczy, gdyby miał we mnie nadzieje. Na ten czas zaś wiąże mu diabeł ręce, kiedy co inszego więcej niźli mnie miłuje, kiedy się z większą pilnością zabawia światem, a niżeli czcią moją. Przeto z pilnością niechaj patrzy, gdy mu się będzie zdało, że się światu przypatruje, żeby nie był oszukany od diabła, bo tam diabeł kładzie wędę, gdzie się on nie spodziewa. Na ten czas też wiąże nogi, kiedy się myślom i afekcjom swoim nie przypatruje, kiedy sposobu pokus swoich nie uważa, kiedy tak staranie czyni o pożytek bliźniego, i cielesny, że o zbawieniu dusze swojej nie myśli. Dla tego niech myśli, com ja powiedział w Ewangeliej, że który człowiek ująwszy się ręką pługa, niech się nie ogląda na zad, i jeśli by kto co pożyteczniejszego zaczął, niechaj się nie wraca.

Na ten czas też niekiedy diabeł kładzie sidło na serce jego, kiedy wolą jego tak do złego skłania, że myśli, i chce być we czci świetckiej, i tak aż do końca trwać. Prowadzi go też do ciemności, kiedy myśli tak: 'Lubo bym chwałę miał albo potępienie, mało o to dbam.' Biada mu jeśli w takie ciemności w chodzi. Wszakże jednak jeśliby się chciał nawrócić do mnie, zabiezę mu jako Ociec. Ale jakim sposobem? To jest mając wolą uczynić, cokolwiek by mógł. Jako bowiem Synowi człowieczemu nie godzi się wziąć jaką białągłowę w małżeństwo przeciwko woli jej, tak ani Synowi Panieńskiemu godzi się. Wola bowiem jest nie jaki instrument, przez który miłość Boża wchodzi do dusze. Jako bowiem młynarz chcąc przekować, kamień naprzód upatruje skałubiny, gdzie subtelniejsze najpierwej zakłada kliny, a po tym grubsze, aż się kamień rozwali. Tak ja szukam woli dobrej, w którą łaskę moje wlewam, po tym gdy się pomnaża uczynek, i wola wykonywa, przymnaża się i większa łaska moja, aż serce kamienne obróci się, i rośnie w serce cielesne, i serce cielesne w serce duchowne.”

OBJAŚNIENIE

Ten był Pryor w ziemi Sycylijskiej, nie daleko góry Wulkanu, do którego stało się to następujące objawienie.

PRZYDATEK

Syn Boży mówi: „Brat ten dziwuje się, czemu Apostołowie moi Piotr i Paweł na tym miejscu Kathakumbas przez tak długi czas leżeli, i jakoby zaniedbani? Odpowiadam ci: Pismo złote mówi, że Izrael długo stał na puszczy, bo złość narodów, których ziemie mieli osiągnąć jeszcze się była nie wypełniła. Tak też było i o Apostołach moich; nie było jeszcze czasu łaski, którego ciała Apostołów moich miały być podwyższone. Bo pierwej miał być czas doświadczenia, a po tym ukoronowania; a że się jeszcze oni byli nie narodzili, którym część ona podwyższenia Apostolskiego przynależała. Teraz zaś możesz się pytać: jeśli jaką część ciała ich mieli onego czasu, kiedy wstudni leżały? Odpowiadam tobie, że Aniołowie moi strzegli, i w uczciwości mieli ciała one błogosławione. Bo jako miejsce ono z pilnością uprawują, gdzie róża, i szczepy mają być sadzone, tak to miejsce Kathakumbas długo przed tym gotowało się, i w wielkiej uczciwości było, z którego Aniołowie, i ludzie mieli się weselić.

Przeto powiadam tobie, że na świecie wiele miejsc jest, gdzie ciała Świętych odpoczywają, ale nie podobne temu miejscu. Albowiem gdy by Święci byli policzeni, których ciała tam położone były, ledwo by temu wierzono. Przeto, jako człowiek chory z dobrego zapachu, i pokarmu posila się, tak ludzie przychodzący na to miejsce umysłe szczerym, posilają się duchowne, i otrzymują prawdziwe odpuszczenie grzechów, każdy wedle żywota swego, i wiary.”

Tenże Brat za napomnienie Świętej Brygidy bardzo się skruszył, i słyszał przez trzy nocy głos mówiący: 'Kwap się, kwap się, podź, podź.' A czwartego dnia zachorował, przyjąwszy Sakramenta, w Rzymie umarł.