Księga VI, Rozdział 30

Chrystus przykazuje Oblubienicy, żeby zupełnie konformowała wolą swoje do woli Bożej tak w szczęściu, jako i w nieszczęściu; albowiem wola przyrównywa się korzeniowi drzewa, który, jeśli dobry jest, na ten czas drzewo (to jest dusza) wydaje dobry owoc; a jeśli niestateczny jest, na ten czas pogryzą go kret, to jest czart, i dusza napełnia się wiatrem przeciwności, albo schnie od ciepła słonecznego, to jest od świetckiej miłości próżnej.

Rozdział 30

Syn Boży mówił do Oblubienice: „Aczkolwiek ja wszystko wiem, wszakże powiedź mi twoją własną mową, jakowa jest wola twoja?” Zaraz odpowiedział Anioł za Oblubienicę, który jej był dany do straży: „Wola jej jest jako czytamy: 'Bądź wola twoja jako w Niebie, tak i na ziemi.'” Odpowiedział Pan: „To jest, czego pytam, i chcę. Ta mi jest najwdzięczniejsza posługa, dla tego Oblubienico moja potrzeba abyś była jako drzewo dobrze wykorzenione, które się trzech rzeczy złych przychodzących na się nie ma bać. Naprzód, jeśliby drzewo było dobrze wykorzenione, nie podkopuje go kret. Po wtóre, nie naruszają go nawałności wiatrów. Po trzecie nie schnie od gorąca słonecznego. Drzewo tedy twoje, dusza twoja jest ten korzeń najprzedniejszy, wola dobra jest wedle woli Bożej.

Z tego albowiem korzenia wolej tak wiele cnót pochodzi, jak wiele jest korzenia w drzewie. Korzeń tedy najprzedniejszy (z którego insze wyrastają) ma być miąższy i mocny, ma też być głęboko w ziemi. Tak wola twoja ma być mocna w cierpliwości, miąższa w Boskiej miłości, głęboko zasadzona w prawdziwej pokorze; a jeśliby tak wykorzeniona była wola twoja, tedy się nie ma bać kreta.

Cóż tedy znaczy kret pod ziemią chodzący, tylko czart, który niewidomie około dusze biega, i onej przeszkadza? Ten korzeń woli jeśliby był niestateczny do cierpliwości, ukuszeniem swoim podkopuję, i gryząc wniwecz obraca, kiedy skłonności złe, i myśli w puszczając do serca, wolą twoje do różnych rzeczy porywa, i sprawuje to, że czegokolwiek pragniesz przeciwko woli mojej. Na ten czas zaraziwszy przedni korzeń, wszystkie insze korzenie zarażają się, i schnie drzewo, to jest jeśli wola twoja i chciwość twoja byłaby skażona, za tym i insze cnoty poszpecają się, i nie podobają mi się, i owszem przez same wolą złą, jeśliby się nie poprawiła przez pokutę, godna jesteś, abyś była podana czartu, choćby wola nie przyszła do skutku.

Jeśliby zaś korzeń woli był mocny i miąższy, gryźć ci go może czart, ale nie może rozczepić. A na ten czas z gryzienia onego korzeń tym mocniej wzmaga się w większą siłę. Tak jeśliby wola twoja zawsze była mężna w przeciwnych i szczęśliwych rzeczach. Gryźć ci ją może w prawdzie czart, to jest myśli złe wpuszczając, ale jeśli się onym sprzeciwiasz, i nie pozwalasz, na ten czas nie będą tobie na karanie, ale obrócą ci się przez cierpliwość na większą zasługę, i nad podwyższenie w cnotach. A jeśliby ci snadź przytrafiło się upaść przez niecierpliwość, albo znienacka, na ten czas ja odpuszczam grzechy, i dam tobie cierpliwość, mężność na znoszenie pokus czartowskich.

Po wtóre jeśliby drzewo dobrze wykorzenione było, nie ma się bać nawolności wiatrów. Tak też wola twoja, jeśliby była wedle wolej mojej, nie masz się frasować, gdyć się przeciwnie dzieje na świecie, bo to jest jakoby wiatr. Uważając sama w sobie, że snadź tak potrzeba tobie, to jest cierpieć przeciwności. Nie masz się też frasować, gdy tobą pogardzają, i z ciebie się naśmiewają, bo ja których chcę podwyższyć, i poniżyć mogę. Nie masz się smęcić z choroby cielesnej, bo ja uzdrowić i zbawić mogę, bo nic nie czynię bez przyczyny. Który zaś wola ma mnie przeciwną, tu na tym świecie ucisk odnosi, bo nie może do tego przyjść czego szuka, i jeszcze w przyszłym żywocie za złą wolą będzie karany. A gdy by wolą swoje na mię spuścił, wszystkie rzeczy (któreby na niego przyszły) mogłby znieść.

Po trzecie, drzewo dobrze wykorzenione, nie ma się lękać zbytniego gorąca, to jest którzy wolą mają doskonałą nie wysuszają się. Nie wysycha w nich miłość Boża przez miłość, ani się dają odciągnąć od miłości Bożej jakiemu złemu najazdowi. Oni zaś którzy nie stateczni są, tych dusza od dobrej zaczęcia, i od miłości Bożej prędko bywa odwrócona, albo poduszczeniem czartowski, albo przeciwnością świata, albo od miłości jego próżnych rzeczy nie potrzebuje pragnąc.

Dla tego nie dobrym drzewem jest on człowiek, o którym ty teraz myślisz, tego główny korzeń złamany jest, to jest 'bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi.' On albowiem przyjął żywota powściągliwego surowość; ale w nim oziębła gorącość miłości. Tegom ja wspomagał dla prośby Matki mojej, bo miał trzy rzeczy: Ubóstwo w bogactwach, niedołężność w członkach, niedostatek w umiejętności, ta była wola moja. A gdyby był cierpliwie w tych trzech rzeczach zachował się, miałby był i wiekuiste dostatki, miałby i wiekuiste zdrowie, i piękność, miałby poznanie, i widzenie Boga; i do otrzymania tego, jam go wspomagał, dając mu duchowną moc, pokazując mu przez natchnienie wolą moje, ale wola jego, jest woli mojej przeciwna, ozięble szuka wspomożenia.

Frasuje się albowiem o ubóstwo nie dla mnie, ale dla pożytku swego, narzeka też na chorobę, aby nie cierpiał bólu, narzeka i na umiejętność żeby od inszych nie był pogardzony, dla tego z skrytej wiadomości mojej trzy rzeczy te, dla których się on frasował, otrzymał wedle woli swojej. Albowiem ma teraz większe dostatki, aniżeli pierwej potrzeby cielesne, ma i większą umiejętność, i ma większą powagę. Dla tego gdy kret diabelski tyka się go kusząc onego, potrzeba mu się bać upadku, bo wola najprzedniejsza złamała się. Dla tego jeśliby miłość świetcka zapaliła się, zaraz schnie od dobrego, i idzie za pożądliwością.

A jeśli napadł na niego ucisk, frasuje się z każdej miary jako drzewo od wiatrów chwiejące się nie może oprzeć się w żadnej rzeczy, a na wszelaką rzecz narzeka. A jeśliby przystąpiła godność, nie mniej będzie się frasował, jakoby się wszystkim podobał, i jakoby od wszystkich miał być zwany dobrym, i wszelakim rzeczom, które by przypadały, mógł zabiegać mądrze. Oto jako wielka niestateczność pochodzi z nie statku korzenia zepsowanego. Cóż ja tedy mam czynić? Ja albowiem jestem jako dobry ogrodnik, w którego ogrodzie jest nie mało drzewa niepożytecznego, a mało dobrego, jeśliby zgoła były wycięte one dobre drzewa, a kto wnijdzie do ogrodu? Jeżeli zaś wszystkie drzewa pożytku nie przynoszące, z korzeniem były by wykopane, nader szpetny pokaże się ogród dla dołów i dla błota.

Tak i ja, gdy bym wszystkich dobrych z ciała wyprowadził do siebie, ktoby na ten czas wchodził do Kościoła Świętego? A gdy bym wszystkich w jednym mgnieniu oka złych zniósł, bardzo szpetnie doły pokazały by się w ogrodzie moim, i na ten czas wszyscy służyli by mi dla bojaźni karania, a nie z miłości. Dla tego ja czynię jako dobry Sadownik, który latorośl w suchy pniak szczepi, która gdy podrośnie, i mocno się zaweźmie, ono co suchego, będzie wrzucone w ogień. Tak ja uczynię, wszczepię zaiste sobie szczepienie słodkości, i latorośli cnót, które gdy podrostą, odetnę co będzie suchego, i wrzucę w ogień, i ochędożę ogród mój, aby w nim nic nie pożytecznego nie zostawiało, coby gałązkom nowym, i pożytek przynoszącym mogło przeszkodzić.”

OBJAŚNIENIE

O Przeorze nie jakim skruszonym z słów Chrystusowych, który po tym był nabożny. Tenże Przeor widział Chrystusa ściągającego ręce do niego, i tak mówił: „Przez tę twardą kość przeszły gwoździe.” Gdy ten Przeor umarł, rzekł Chrystus: „Brat on, przyjaciel twój, nie umarł, ale żyje, bo uczynkami wypełnił Imię Braterskie. Ale możesz spytać: 'Kto jest prawdziwy Brat?' Odpowiadam ci. Iż ten jest prawdziwy Brat, który wedle pospolitej przypowieści, wszystkie sprawy swoje niesie na grzbiecie, który niczego nie pragnie, tylko Pana Boga, i umie kontentować się potrzebami, który mię (żem się stał ciałem) za Brata swego zna, i miłuję jako Brata.”

Jeszcze o tymże Bracie. Gdy tenże Brat trudny był do wierzenia, że łaska była dana Św. Brygitcie, widział w zachwyceniu Panią, i ogień zstępujący z nieba na nie, gdy się temu dziwował, i rozumiał być oszukaniem, przyszedłszy do siebie. Po wtóre zasnął i słyszał jawnie dwakroć głos mówiący: „Żaden zahamować nie może tego ognia, aby nie miał wychodzić. Ja bowiem swoją możnością wypuszczę ten ogień na Wschód, i na Zachód, na południe i na północ, i zapali wielu.” Po tym ten Brat wierzył Objawieniu, i był obrońcą ich, i tak uczynkami wypełnił Imię Brata, i dobrze skończył.

To też w tym Rozdziale: Brat niektóry chorował trzy lata tak, że noga jego spróchniała, i szpik z niej wypływał; który tak wielkiej cierpliwości był, że zawsze Pana Jezusa w sercu miał, i w uściech, tak mówiąc: „Jezu najgodniejszy Boże, zmiłuj się nade mną.” Który przybliżając się do śmierci wołał: „Pragnę, pragnę, pragnę. O pragnienie moje przybądź!” Którego gdy pytano czego by pragnął? Odpowiedział: „Pana Boga, i z pragnienia tego i widzenia weselę się, i raduję się tak bardzo, że jeślibym sto lat żyć mógł w tej chorobie, chętliwie kontentowałbym się.” Po tym tenże Brat około północka, weseląc się umarł w ręku Braciej.

Przyszłej tedy niedziele Święta Brygida będąc zachwycona w Duchu słyszała: „O Córko, że Panowie, i nauczeni nie chcą przyjść do mnie pokorni, dla tego zbieram ubogich, i nieuków do Królestwa Niebieskiego. Albowiem ten ubogi i nienauczony dzisiaj znalazł mądrość nad mądrość Salomonową. Bogactwa które nie próchnieją, i Koronę, której mu się zawsze przymnaża, a nigdy się nie skończy. Powiedz też onemu Bratu, który mu za pokutę swoje służył w chorobie jego, że dla służby jego, będzie wyzwolony od pokus, i będzie miał mężność do duchownych rzeczy, koniec też wesoły, i będzie odpoczywał w odpoczynku Łazarzowym.”