Księga VI, Rozdział 29

Pan Chrystus przykazuje Oblubienicy, żeby często zażywała Ciała Chrystusowego; które przez Mannę (która padała Ojcom na puszczy; i przez mąkę Wdowy onej, którą karmiła Proroka) znaczy się. Powiada też o wielkich cnotach, i o łaskach, których dusza nabożna dostępuje z zażywania przerzeczonego.

Rozdział 29

„Ja jestem Bóg twój, i Pan, którego głos Mojżesz w krzaku, i Jan Święty w Jordanie. Od tego dnia chcę abyś przyjmowała częściej Ciało moje, to jest albowiem lekarstwo, i pokarm, którym się dusza posila. Nie mocny na duszy, i słaby w cnotach wzmaga. Izali nie masz tego w Piśmie? że Prorok był posłany do białogłowy, która go karmiła trochą mąki, a nie ubywało jej, aże deszcz przyszedł na ziemię. Ja jestem onym Prorokiem w figurze. Ciało moje jest mąka ona, to jest pokarm duszny, ten ani bywa strawiony, ani go ubywa, ale nasyca dusze, i zawsze niestrawiony jest.

Albowiem cielesny pokarm ma trzy rzeczy: naprzód ztarty rozpływa się, po wtóre wniwecz się obraca; po trzecie karmi do czasu. Ale mój pokarm, choć go pożywa, ale nie ubywa. Po wtóre nie niszczeje, ale zostaje tenże. Po trzecie nie karmi do czasu, ale wiecznie. Ten pokarm znaczył się przez Mannę, której zażywali oni starszy Ojcowie na puszczy, to jest Ciało moje, które w Ewangelie obiecałem, które nasyca na wieki.

Jako tedy chory pomnaża się w sile cielesnym pokarmem; tak wszelki (który Ciała mego z dobrą intencją zażywa) pomnaża się w duchowną siłę. To jest mocne lekarstwo, które wchodzi do dusze, i nasyca ją. Tego myśli cielesne nie uznawają, a rozumowi dusze wiadomy jest. Ten pokarm nie smaczny jest złym, którym nie smakuje tylko rozkosz doczesnych rzeczy, których oczy nic nie widzą, tylko pożądliwość swoje, których rozum nic nie rozeznawa, tylko wolą swoje.”